Bliżej nieba
W majowy weekend dzięki Agacie i Liliannie fotograficzna ciekawość zawiodła nas do Lanckorony. Miasteczko w pierwszej chwili wydało mi się położone blisko, a jednocześnie nierealnie wyniesione (i wyżej człowiek już nie potrafi zamieszkać). Dopiero później dowiedziałem się, że to domena aniołów. To, co prawda, tylko legenda, ale pierwsze spontaniczne i przemożne wrażenie pozostało żywe. W zasadzie nasza wyobraźnia zawsze bazuje na wrażeniach i niczego do końca nie wymyśla. Dlaczego więc to miejsce nie miałoby korespondować w średniowiecznej wyobraźni z wyższym szczeblem na drabinie bytów? Tutaj bezimienni mistycy i słupnicy nie potrzebowali sztucznych wzniesień – tak sobie wyobrażam.
W końcu mogli doświadczyć tutaj fizycznej (dla nas już tylko relatywnej i metaforycznej) bliskości nieba (nie wiem, czy istnieją źródła historyczne, które mogłyby o tym opowiedzieć – to raczej materia na powieść). Czy nasze fotografie tego nie oddają? Czy jeszcze potrafimy dać się zaczarować, usłyszeć szept? Niech przemówią nasze zapisy padającego światła, przedzierającego się w tych dniach przez szczeliny w raz po raz zasklepiającym się nieboskłonie. W końcu niebo zesłało nam rzęsisty deszcz, właśnie w chwili, gdy dotarliśmy na szczyt Góry Lanckorońskiej. Oni, noszący świat w sobie, którzy powinni pozostawać na wieki ożywczym zdrojem dla artysty, odebraliby to jako mistyczne oczyszczenie i szept nieba.
W końcu mogli doświadczyć tutaj fizycznej (dla nas już tylko relatywnej i metaforycznej) bliskości nieba (nie wiem, czy istnieją źródła historyczne, które mogłyby o tym opowiedzieć – to raczej materia na powieść). Czy nasze fotografie tego nie oddają? Czy jeszcze potrafimy dać się zaczarować, usłyszeć szept? Niech przemówią nasze zapisy padającego światła, przedzierającego się w tych dniach przez szczeliny w raz po raz zasklepiającym się nieboskłonie. W końcu niebo zesłało nam rzęsisty deszcz, właśnie w chwili, gdy dotarliśmy na szczyt Góry Lanckorońskiej. Oni, noszący świat w sobie, którzy powinni pozostawać na wieki ożywczym zdrojem dla artysty, odebraliby to jako mistyczne oczyszczenie i szept nieba.
Niebo samo narzuciło się wielu z nas jako przewodni temat tego pleneru, oferując spektakl pobudzający naszą wyobraźnię
i być może potrzebę wyjścia poza siebie. Szybko płynące niczym żaglowce obłoki zestroiły nas ze sobą i zrytmizowały na swoją nutę tak, że zapomnieliśmy o istnieniu planu działania. W tym momencie mogliśmy podążyć za wewnętrznym głosem. Jeśli tak w istocie było – powinniśmy pozostawić mocny fotograficzny ślad. Nie wątpię, że będzie nim wystawa grupy Fotografy na lanckorońskim rynku.
i być może potrzebę wyjścia poza siebie. Szybko płynące niczym żaglowce obłoki zestroiły nas ze sobą i zrytmizowały na swoją nutę tak, że zapomnieliśmy o istnieniu planu działania. W tym momencie mogliśmy podążyć za wewnętrznym głosem. Jeśli tak w istocie było – powinniśmy pozostawić mocny fotograficzny ślad. Nie wątpię, że będzie nim wystawa grupy Fotografy na lanckorońskim rynku.
Dariusz Czapla
Lanckorona 2021.05.29-30
fotografie: Lilianna Ligęza-Jasik